Lorien to zespół szczególnie ważny dla mnie. Bardzo ucieszyła mnie wiadomość o ich reaktywacji. Niedługo potem rozmawiała ze mną wokalistka – Inga Habiba – oraz gitarzysta – Piotrem Kazała. Zapewniam, że magia Lorien nie została nadszarpnięta przez ząb czasu.
Miło mi widzieć Was razem po latach! Jestem ciekawy jak wyglądała decyzja o powrocie Lorien na rynek muzyczny. Były to długie ustalenia czy spontaniczny krok naprzód?
Piotr Kazała: Jakiś czas temu, ok. 2-3 lat, zaczęliśmy z Ingą myśleć o ewentualnej reaktywacji zespołu.
Inga Habiba (równocześnie): Już rok temu poważnie rozmawialiśmy o reaktywacji Lorien. Troszkę ostrożnie, bo nie wiedzieliśmy czy podołamy czasowo. Piotr ze względu na pracę i uczestnictwie w projekcie AMKW [„A może kwiatki wyrosną” – przyp. red.], a ja bo zostałam po raz czwarty mamą i musiałam to wszystko ogarnąć.
PK: Tak, dopiero teraz pojawił się sprzyjający klimat.
IH: No tak plany były wcześniejsze, ale poważna rozmowa z rok temu.
PK: Jakiś czas temu wrócił nasz pierwszy perkusista z Anglii. Okazało się, że jest chętny żeby z nami pograć. Doszedł do nas nowy basista i oto jesteśmy.
IH: I to był ten ostateczny bodziec. Jeszcze grając wspólny koncert Faith-Healer z AMKW wzajemnie zaprosiliśmy się na scenę grając kawałki Lorien.
PK: Tak, ten koncert można powiedzieć postawił kropkę nad „i”.
No właśnie – czy „Wincent” będzie pełnoprawnym członkiem zespołu? Widziałem, że grał ostre rzeczy, niekojarzące mi się zupełnie z muzyką Lorien.
IH: Co do Wincenta, to wierz mi – jest bardzo wszechstronnym muzykiem, nie koniecznie tylko „ostrym”.
PK: I jest pełnoprawnym członkiem zespołu.
IH: Mamy nadzieję ze w nowym materiale swój udział będą mieli wszyscy członkowie. Zresztą jego dawna kapela Amuse me ma bardzo zbliżony klimat do Lorien.
PK: Zawsze świetnie komponowało się nam razem z Ingą, ale mamy nadzieję ze przy tworzeniu nowego materiału w proces tworzenia aktywnie włączą się Rafał i Wincent.
A teksty? Na Waszych albumach można było znaleźć dobre teksty podkreślające siłę kobiet. Trochę od tego czasu się zmieniło w Polsce, jednak jeszcze czeka nas bardzo długa droga do równouprawnienia biorącego się nie z prawa, a z mentalności. Jak oceniacie zmiany, które zaszły? Czy dalej chcecie działać w tym kierunku?
IH: No cóż, dalej będą to teksty o sile, ale o sile życia tym razem, nie śmierci. W CZKL [„Czarny Kwiat Lotosu” – przyp. red.] było bardzo dużo religijnych zapożyczeń, rozważań zarówno z Biblii, jak i Koranu. Teraz chcę skupić się na doczesności. Nie ukrywam, że coraz więcej w tekstach przemycam prawdziwe ludzkie historie, także i z mojego prywatnego życia. Oczywiście owinięte w poetyckie metafory, ale chciałabym w nich nakreślić swój obecny sposób odczuwania świata, odbierania różnych bodźców. Wiele się w nas zmieniło i wiele się wokół nas zmieniło od CZKL. Muszę więc to jakoś opisać i zamknąć w słowa.
Cieszę się, to dobra zmiana. A jak mają się sprawy z Waszym nowym albumem? Będzie to granie w poprzednim stylu czy po tym czasie będzie to coś zupełnie innego? Możecie uchylić rąbka tajemnicy?
PK: Mamy w tej chwili skład 4-osobowy – wokale Ingi i mój, gitarę, bas i perkusję. Nowa płyta prawdopodobnie wyjdzie mocniejsza, dynamiczniejsza niż poprzednie. Bardziej gitarowa, ale mam nadzieję, że nie pozbawiona klimatu.
IH: Totalnie świeża sekcja, selektywna, nowoczesna!
PK: Może w studio dojdą jakieś sample, elektronika, ale tego jeszcze nie wiemy. Myślę że damy na tej płycie upust energii jaka się w nas przez te lata nagromadziła.
IH: Będą też miłe dodatki muzyczne, jak choćby granie smyczkiem na basie.
PK: Skład który mamy – myślę, że najlepszy jaki mieliśmy chodzi o umiejętności – predysponuje nas do takiego właśnie grania. Na próbach jest niesamowita energia, którą bardzo chcemy przenieść do studia. Planujemy jakieś fajne połączenia naszych głosów, dużo bardziej dopracowane niż na poprzednich płytach.
IH: I wiesz co? Ja lubię pisać o muzyce dopiero po nagraniu płyty, bo tak naprawdę dopiero wtedy możemy wyciągnąć jakieś wnioski. Czasami zupełnie inaczej coś sobie ułożymy, a w studio okazuje się, że to coś np. się nie sprawdza i trzeba to zmienić. Albo nagle jest jakiś mega-pomysł, który przestawia wszystko do góry nogami.
PK: Właśnie, mamy jakieś oczekiwania co do nowego materiału, a tu w trakcie tworzenia może wyjść zupełnie co innego.
Skąd wzięła się nazwa Lorien? Nie widziałem żadnych dosłownych odwołań do Władcy Pierścieni. A może szukać metaforycznie? Mi Lorien kojarzy się z takim magicznym miejscem, krainą spokoju, stojącą jakby obok realności, a zarazem będącą jej ważną częścią, co pozwala na lepszą krytykę tego co nas otacza.
PK: Wszyscy trzej założyciele zespołu byli fanami Tolkiena. Wiele wspólnie spędzonego czasu dyskutowaliśmy na temat
pisarstwa Tolkiena. Jakoś tak naturalnie przyszło nazwanie zespołu Lothlorien, a następnie skrócenie nazwy do Lorien. Oczywiście szukaliśmy we „Władcy Pierścieni” oderwania od szarej, otaczającej nas rzeczywistości. Lorien było dla nas takim miejscem magicznym, ucieczką od realności.
Niegdyś spotkałem się z utworem „Nawet” zagranym rzekomo przez Lorien. Podobno został nagrany po drugim albumie. Czy to rzeczywiście Wasze dzieło? Czy Lorien zmierzał w takie trip-hopowe klimaty? Przyznam się, że zakochałem się w tym utworze, ale nie umiałem znaleźć na ten temat żadnych informacji.
IH: Tak, to nasze demo. Było rozesłane tylko po radiach, ale nie doszło do nagrania całej płyty, bo Lorien się rozpadł. To prawda, wtedy zmierzaliśmy w stronę trip-hopu.
PK: W sumie teraz też nie wykluczamy elementów tego stylu w naszym graniu.
IH: Ja uwielbiam taki rodzaj grania i mam nadzieję, że i Piotrusia namówię na kilka trip-hopowych utworów.
PK: Ja też lubię bardzo takie klimaty!
IH: Jest tylko jeden problem – polskie kluby nie mają tak dobrego sprzętu, żeby dobrze nagłaśniać trip-hopowe kapele, a brzmienie w tym rodzaju muzyki jest niebywale ważne, więc musimy jakoś wypośrodkować pomiędzy takim graniem a rockiem.
PK: Tak, to jest taki rodzaj muzyki że musi być umiejętnie nagłośniony na koncertach. My bardzo chcemy przełamywać muzyczne schematy, obowiązujące w Polsce, więc będzie, mam nadzieję, ciekawie.
IH: Wracając do „Nawet” – to była prorocza EP-ka. Jest tam utwór o tytule „A Lorien śpi”. No i zasnął na czas jakiś.
PK: Ja nawet nie wiedziałem, ale obudził się w bardzo dobrej formie – odświeżony, i mocniejszy niż kiedykolwiek.
IH: Czasami coma jest niezbędna.
PK: Tak, przez te lata dojrzeliśmy jako ludzie. Dzięki doświadczeniom jakie mamy za sobą, jesteśmy, mam nadzieję, zrobić jeszcze więcej niż kiedyś.
od lewej: Piotr Kazała (gitara), Wojtek Król (klawisze), Inga Habiba (wokal), Jacek Sokołowski (perkusja), Marcin Prykiel (gitara), Jacek Skrzyński (gitara basowa)
Po Waszych słowach jestem pełnej nadziei, że ten sen da wielką siłę. A zmienilibyście coś w Waszych starych albumach? Myśleliście kiedyś o nagraniu nowych wersji starych utworów?
IH: Teraz bawimy się właśnie w przearanżowanie kilku starych utworów. Na pierwszym koncercie po tej naszej hibernacji zagramy znany fanom materiał, ale w zupełnie nowej odsłonie – 25 maja.
PK: Ja mam ochotę nagrać niektóre rzeczy jeszcze raz, bo jest kilka takich, które miały duży potencjał który nie został wykorzystany.
IH: Na pewno nagramy nową wersję „Kamień i samotność„…
PK: …bo zyskał teraz dużo lepszą energię niż kiedyś. Sami zdziwiliśmy się po odsłuchaniu nagrania z próby jak to ciekawie wyszło.
IH: I nasz nowy basman wymyślił naprawdę dobrą linię basową!
PK: Poprzestawaliśmy klocki.
IH: To trzeba uwiecznić w studio!
PK: Tak, to chyba będzie pierwszy nagrany przez ten skład utwór.
IH: A tak co do reszty, to mam ochotę na zupełnie nowy materiał, a nie grzebanie w przeszłości. A ty Piotr?
PK: Ja też. Chcemy tylko na bazie starego materiału przygotować set koncertowy, przy okazji, zgrać się i osadzić z kolegami muzycznie i ruszyć z kopyta z nowymi rzeczami.
IH: No właśnie, bo my z Piotrem materiał znamy na wskroś a Rafał i Wincent CZKL muszą się uczyć.
PK: Myślę, że po 25 maja zaczniemy nowe rzeczy. Już będziemy na tyle zgrani, że szybko będziemy robić nowe utwory.
Powiedzcie, proszę, kilka słów o Waszych projektach muzycznych poza Lorien. Spędziliście czas rozłąki aktywnie?
IH: Ja związałam się z One Million Bulgarans na 6 długich lat. Zagrałam sporo koncertów. Po drodze nagrałam 6 kawałków Habiba Project z części „Neuron” i 4 z części „Dusza Ziemi„. Uczestniczyłam też w bardzo orientalnym projekcie Haidar Habiba, z którym zagraliśmy naprawdę fajny recital, ale utknęło wszystko w studio i jakoś Kamil Haidar skupił się nad swoim nowym zespołem. A szkoda bo to był naprawdę nietuzinkowy materiał.
PK: Ja oprócz Lorien gram w zespole A może kwiatki wyrosną. Jest to zespół który ma za sobą długi staż. W latach 90. wydaliśmy kasetę pod tytułem „Rastacar„, która była dystrybuowana przez legendarne QQryQ. Pod koniec lat 90. kapela się rozpadła, ok. 2004 roku reaktywowaliśmy się, z małymi przerwami działamy do dziś. Zespół wywodzi się z klimatów HC/reggae/punk. W tej chwili wpływy te są nadal widoczne, ale muzyka poszła bardziej w stronę alternatywy. W sumie ja oprócz kwiatków to troszeczkę przysnąłem, tak jak Lorien.
IH: Gościnnie wystąpiłam tez w projekcie „Poezja wrzeszczana” Roberta Matery. No i obecnie śpiewam z Faith-Healer, który ma gotowy cały materiał na płytę więc mam nadzieję, że w końcu go nagra. A, i nagrałam kilka kawałków z Matem Vilderem – dla odmiany zupełna elektronika, ale też z trip-hopowym ukierunkowaniem.
PK: A moim jedynym projektem w międzyczasie są A może kwiatki wyrosną i w zasadzie tyle.
Widziałem Waszą krytykę recenzji porównującej Was do Closterkeller. Zgadzam się, że takie porównania wypaczają sens recenzowania. Jak według Was powinna wyglądać dobra recenzja? A może w ogóle to tylko sztuka dla sztuki?
PK: To chyba była bardziej moja krytyka.
IH: Recenzent powinien mieć szerokie pole zainteresowań, najlepiej z podwalinami nauki kulturoznawstwa.
PK: Właśnie, powinien znać temat zabierając się za pisanie.
IH: Tylko wtedy będzie mógł umiejętnie skojarzyć podobieństwa, bądź naleciałości. A najlepiej mieć pojęcie o samych twórcach i ich inspiracjach. Niestety recenzje piszą przypadkowi ludzie, bądź ludzie od dawna zamknięci w schematach muzycznych, których nie chcą albo boja się pogłębić. Sztuka recenzowania to sektor krytyki artystycznej, która jest naprawdę trudna do opanowania i wymaga ukończenia kulturoznawstwa.
Jakiej muzyki słuchacie prywatnie? Jakie zespoły są dla Was w tej chwili najważniejsze?
PK: Dla mnie nr 1, od kiedy poznałem płytę „The Nephilim„, jest zespół Fields of The Nephilim. Oczywiście przede wszystkim Nephilim i Elizjum, czyli dzieła nagrane przed rozpadem oryginalnego składu. Często do tego wracam.
IH: Są takie zespoły, które nigdy mi się nie znudzą, a wszystkie ich płyty są genialne. To Dead CAN Dance, Hooverphonic, a teraz zakochałam się w Elsiane. Bardzo cenie sobie twórczość Trickiego – zarówno solo, jak i z Massive Atack.
PK: Z nowszych rzeczy bardzo lubię ostatni Deftones, uwielbiam wszystkie rzeczy zrobione przez Serja Tankiana z SOAD [„System of a Down” – przyp. red.].
IH: Ja także uwielbiam tych Ormian.
PK: Często wracam do Faith No More. I przyłączę się do Ingi w temacie zespołów trip-hopowych. Nie stronię też od nowinek, np. bardzo lubię Skrillexa, Interpol. Ze starych kapel do których ciągle wracam to jeszcze Killing Joke.
IH: Jeśli chodzi o polskie kapele… Teksty ma świetne Maria Awaria, ale muzyka do mnie nie przemawia. Nadal chadzam na punkrockowe koncerty. Chylę głowę przed Dezerterem, Inkwizycją. Podobają mi się występy live R.U.T.Y czy Kapeli ze wsi Warszawa, ale płyty mnie rozczarowały. No i możemy być dumni, że mamy taki zespół jak DIKANTA.
PK: A właśnie, z polskich kapel, które ostatnio zrobiły na mnie wrażenie to zdecydowanie TUNE.
Zaraz po reaktywacji zaczęliście promocję w Internecie. Uważacie to za niezbędną rzecz w dzisiejszych czasach czy jedynie dodatek? Czy zespół może się wybić bez tego?
IH: To już konieczność. Jeśli nie istniejesz na FB czy YouTube to tak, jakby cię nie było.
PK: Być może w przypadku zespołów które mają dużo czasu na granie, wystarczy jeździć po kraju z koncertami.
IH: Ale teraz założenie eventu jest skuteczniejsze niż plakatowanie.
PK: Ale w przypadku, takiego zespołu jak nasz, gdzie wiadomo że nie możemy poświęcać, z racji posiadania rodzin zobowiązań, tyle czasu, promocja internetowa jest niezbędna.
IH: Żyjemy w erze symulakrów. Wirtualność zlewa się z realnością, młode pokolenie zaczynać już nawet mieć kłopot z jej rozróżnianiem, więc trzeba istnieć w sieci i być symulakrem Lorienu realnego.
PK: Co ciekawe można promować się w internecie, bez inwestowania w to pieniędzy, jedynie inwestując swój czas, a w międzyczasie przy okazji robiąc jeszcze inne rzeczy w domu.
IH: Tu trzeba w wspomnieć, że mamy swoja Panią redaktor Facebookową, co niezwykle umila nam tą bytność w necie.
PK: Tak, bardzo się angażuje i nam pomaga. Małgorzata moja żona, redaguje nasze teksty od strony językowej, a z racji posiadania łatwości pisania, tworzy dużą cześć postów na naszą stronę i jej pomoc jest nie do przecenienia.
Profanum fascynował się filozofią, m.in. wzorował się pracą „Precesja symulakrów” – szalenie ciekawe. I praca, i muzyka Profanum.
IH: Jeana Baudrillarda polecam w tym temacie.
PK: Dla nas jest bardzo ważne, żeby nasza obecność w świecie wirtualnym miała przełożenie na Lorien ze świata rzeczywistego.
IH: O tak!
Na zakończenie pytanie do bólu typowe: jakieś słowa dla fanów? Możecie powiedzieć gdzie dokładnie będzie można Was zobaczyć?
IH: 25 maja – CDQ Warszawa, potem każdy koncert będzie reklamowany na naszej FB stronie – www.facebook.com/Lorien2013. Dziękujemy wytrwałym za maile, miłe słowa z pytaniami kiedy Lorien zagra. Aż dziw bierze ile o Lorien jest wzmianek na necie. Właściwie to niektórzy przeoczyli nasza comę. Mamy nadzieję podczas koncertów unieść wasze dusze ponad szarą egzystencję… Po to jesteśmy!
To dziękuję Wam bardzo za rozmowę!
IH: I my bardzo dziękujemy!
PK: My również, było nam bardzo miło!